Porównaj oferty operatorów pod Twoim adresem
oszczędź do 50%

 
 
 
Artykuly

Artykuł tygodnia: 4G – szkoła legalnego wprowadzania klienta w błąd

Szybki Internet mobilny to marchewka, którą na swojej wędce już od kilku lat operatorzy telekomunikacyjni machają przed oczami klientów, zgłodniałych błyskawicznego transferu danych, płynnie działających filmów z sieci na ekranie smartfona oraz stron WWW otwierających się w ułamku sekundy. Niestety marchewka wciąż pozostaje poza zasięgiem użytkowników.

Wśród rozmaitych nazw, pod którymi występuje wspomniana marchewka jedna towarzyszy nam niezmiennie od kilku lat. Chodzi o termin „sieć 4G”, którym konsekwentnie posługują się niemal wszyscy polscy operatorzy.

news-lte-2
4G, czyli mobilna sieć czwartej generacji, przypomina Yeti – wszyscy wiedzą, że teoretycznie gdzieś może żyć zwierzę o takiej nazwie, ale do tej pory nikt nie miał okazji spotkać go oko w oko. Oczywiście poza osobami, które uparcie utrzymują, że widzieli Yeti na własne oczy. Większość z nas skłonna jest potraktować takich ludzi jak nieszkodliwych maniaków, na których widok palec sam kieruje się do skroni i zatacza wokół niej niewielkie kółka w powietrzu.

news-lte-3
Ale sprawa wygląda o wiele poważniej, gdy ktoś owładnięty wspomnianą wizją zdoła skusić kilka milionów ludzi obietnicą, że pokaże im Yeti za stosowną opłatą. Rzesza łatwowiernych płaci nie wiedząc do końca, co ma tak naprawdę zobaczyć. Trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie z takim przypadkiem mamy do czynienia, jeśli chodzi o 4G największych operatorów na polskim rynku.

Aby rozjaśnić nieco mętne wody, w których unosi się obecnie 4G, Teleguru postanowiło wytłumaczyć jasno kilka kwestii związanych zarówno z tą technologią, jak i rozwiązaniami pokrewnymi, które także mogą budzić wątpliwości.

HSPA+ i LTE – dwie drogi, dwie prędkości

To, że nikt nie spotkał do dzisiaj żywego Yeti nie oznacza, że nie pozostawia on śladów. Owszem, pozostawia, a ich fotografie i opowieści o nim co pewien czas elektryzują ludzi zafascynowanych legendarnym zwierzęciem.

W wypadku 4G te ślady z daleka wyglądają jak LTE. W sumie nie ma w tym niczego dziwnego – na przykład Play od dawna określa w reklamach swoją internetową ofertę jako 4G LTE, zatem pierwsze skojarzenie jest takie, że u tego operatora 4G to właśnie LTE. Jednak oko bardziej wprawnego tropiciela po bliższym przyjrzeniu się śladom szybko odkryje, że to błąd. Odciski stóp pozostawione przez Yeti to bowiem… HSPA+.

O co chodzi? Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba głębiej spojrzeć w oferty Play. Szybko okaże się, że w regulaminach oraz opisach umieszczanych pod szyldem 4G operator informuje drobnym drukiem o tym, że usługi 4G realizowane są w standardzie HSPA+. Jest to o tyle ciekawe, że ani technicy związani z technologiami mobilnymi, z którymi Teleguru miał okazuję rozmawiać, ani producenci telefonów nie uznają tej technologii za 4G, tylko 3G.

news-lte-4Problem jest o tyle istotny dla użytkowników, że technicznym nazewnictwem dosyć dowolnie żonglują obecni na polskim rynku operatorzy. Przykład? Otóż 4G LTE według Playa nie jest tym samym co 4G LTE w T-Mobile. „Fioletowy operator” traktuje 4G LTE jako łączny zasięg LTE razem ze znacznie wolniejszym HSPA+, a w T-Mobile jest to określenie takie samo, jak w Plusie, które oznacza samo LTE.news-lte-5

Tymczasem okazuje się, że z technologicznego punktu widzenia żaden z operatorów nie powinien oficjalnie używać terminu 4G do określania swoich usług. Kwestię tę wyjaśnia w rozmowie z Teleguru Tomasz Karamon, Dyrektor Departamentu Techniki w Urzędzie Komunikacji Elektronicznej (UKE).

Przyjmuje się, że do rodziny systemów 4G można zaliczyć te systemy, które spełniają wymagania określone przez Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny – ITU-R (ITU Radiocommunication Sector) dla IMT-Advanced – tłumaczy T. Karamon. – Do tej rodziny można zaliczyć dopiero LTE-Advanced (LTE Release 10 and Beyond).

Dowolne kwalifikowanie przez operatorów technologii 4G ma swoje konsekwencje także w mapach zasięgu poszczególnych operatorów. Wystarczy spojrzeć na widoczną poniżej mapę zasięgu Play. Owszem, o wiele atrakcyjniej wygląda prawie całkiem fioletowa Polska, jednak nagina ona rzeczywistość. Z badań Teleguru wynika, że Polacy nie widzą różnicy między 4G LTE, a samym LTE, co w przypadku Play jest bardzo istotne. Stąd znacznie „lepszy” zasięg fioletowego operatora, gdyż uwzględnia on również zasięg HSPA+, który obejmuje też nadajniki użyczone Playowi przez innych operatorów.

Trzeba dodać, że zaskakująco dużo osób zdaje sobie sprawę, że HSPA+ jest najwolniejszy wśród obecnych technologii szybkiego Internetu, i to jest prawdopodobnie kolejny powód dla kórego Play woli łączyć te dwa całkiem oddzielne określenia razem.

news-lte-6
Czy wszystkie te zawiłości mają jakiekolwiek znaczenie dla przeciętnego użytkownika? Jakie są praktyczne różnice pomiędzy HSPA+ a LTE?

Technologia LTE cechuje się wielodrogowością transmisji radiowej, zwanej Multiple Input Multiple Output (MIMO). W praktyce wykorzystuje się MIMO 2×2, co oznacza że stacja bazowa nadaje, a smartfon odbiera sygnał na dwóch antenach – wyjaśnia Piotr Kantorek, Architekt Rozwiązań MBB w firmie Ericsson. – Wielotorowość daje dwukrotne zwiększenie szybkości transmisji w stosunku do systemów, które tej opcji nie mają.

Z tego wynika podstawowa praktyczna różnica pomiędzy HSPA+ i LTE, czyli ilość informacji, jaka potencjalnie może być przesyłana w określonej jednostce czasu. W praktyce LTE jest dziesięciokrotnie szybsze od HSPA i ponad 3-krotnie szybsze od HSPA+. Jest to szczególnie istotne dla osób intensywnie korzystających ze smartfonów i tabletów, które przeglądają dużo stron internetowych, odtwarzają multimedia. W takiej sytuacji prędkość transmisji przekłada się na radykalną poprawę komfortu w korzystaniu z sieci mobilnej.

Oczywiście, większe teoretyczne prędkości przesyłu to nie wszystko, co ma do zaoferowania LTE. Opóźnienia transmisji danych w przypadku LTE to ok. 10 milisekund, czyli kilkakrotnie mniej niż w przypadku HSPA i nowszej HSPA+. W przypadku LTE mniejszym problemem są również użytkownicy poruszający się z dużymi prędkościami podczas korzystania z Internetu mobilnego, np. w samochodzie lub pociągu. Nawet prędkości do 120 km/h nie są problemem dla sieci.

news-lte-7Różnice pomiędzy wspomnianymi technologiami tłumaczy też dodatkowo Tomasz Kulisiewicz, analityk z firmy Audytel, z którym rozmowę Teleguru zamieszcza na tej stronie (tutaj link).

Spotkanie z Yeti

Niedawno jeden z dziennikarzy Teleguru miał ciekawą rozmowę z pewnym siedmiolatkiem.

O popatrz, to jest jundasz – powiedział chłopiec wskazując na otwór wizjera zamontowanego w drzwiach mieszkania.
Judasz, nie jundasz – poprawił odruchowo dziennikarz.
O, sorry. Literówka – odparł szybko siedmiolatek.

Problem polega na tym, że w przypadku 4G LTE nie mamy do czynienia ze zwykłą literówką. W odczuciu przeciętnego użytkownika może się okazać, że zamiast biletu na spotkanie z Yeti kupi on bilet na lipny pokaz człowieka przebranego w kostium legendarnego małpoluda.

Operatorzy powszechnie stosują określenie 4G, które większości odbiorców kojarzy się z nowoczesnością, a w przekazie marketingowym brzmi o wiele bardziej seksownie niż 3G. Podobną metodą posługują się na przykład producenci olejów silnikowych określając produkty mianem F1.

news-lte-8
To oczywiście budzi natychmiastowe pozytywne skojarzenia z Formułą 1, czyli synonimem technologicznego Olimpu w dziedzinie motoryzacji. Podobnie jest z 4G. Badania sondażowe przeprowadzone przez Teleguru (wyniki poniżej) wskazują, że znacząca część użytkowników kojarzy 4G z siecią następnej, czwartej generacji (24 %) nie zdając sobie sprawy, że usługi dostępne obecnie pod tą nazwą nie do końca spełniają warunki przyszłych standardów.

news-lte-9
O co chodzi w tym całym zamieszaniu? Otóż standardy właściwe dla konkretnych etapów rozwoju sieci określa międzynarodowa, działająca w ramach ONZ organizacja ITU (International Telecommunication Union) zrzeszająca ponad 190 krajów z całego świata. We wrześniu 2010 roku zdecydowała ona, że mianem „prawdziwego 4G” będzie nazywana sieć, w której działają szybkie technologie w rodzaju IMT-Advanced (np. LTE-Advanced oraz WiMax2) pozwalające na transfer danych na poziomie 1 Gb/s. Po dwóch miesiącach jednak ITU uległo intensywnym naciskom operatorów telekomunikacyjnych. IMT-Advanced nadal było zakwalifikowane jako „prawdziwe 4G”, jednak technologie, które de facto powinny być przyporządkowane do generacji 3G, na przykład wspomniane wcześniej LTE oraz HSPA+, mogły również korzystać z niezdefiniowanego określenia „4G”.

news-lte-10Efektem tego chwiejnego stanowiska ITU jest spore zamieszanie na rynku, z którego skwapliwie skorzystali operatorzy. Obecnie, nic nie zabrania przyporządkowania terminowi 4G kilku technologii, które tak naprawdę należą do standardów określanych jako 3.5G, 3.75G lub nawet 3.9G, a pod względem osiąganych w praktyce parametrów leżą bardzo daleko od tego, co kojarzy się przeciętnemu użytkownikowi z superszybkością i nowoczesnością 4G.

news-lte-11Rzeczywistość pokazuje, że w HSPA+ oraz LTE które operatorzy skwapliwie zaliczają do sieci 4G, praktyczne osiągane prędkości są wręcz żałosne (z punktu widzenia standardów początkowo forsowanych przez ITU). Przykładowo, teoretyczna prędkość pobierania danych w LTE sięga 300 Mb/s. Tymczasem z danych będących wynikiem testu przeprowadzonego przez Komputer Świat wynika, że maksymalna wartość osiągana obecnie przez operatorów to nieco ponad 56 Mb/s (w sieci Plus), natomiast u najgorszego w rankingu Play to niecałe 15 Mb/s. Do tego trzeba jeszcze dodać fakt, że zasięg i prędkość LTE wewnątrz budynków są jeszcze gorsze, co poza dużymi miastami może mieć decydujący wpływ na użyteczność Internetu mobilnego.

news-lte-12Jeszcze słabiej może być w przypadku, gdy użytkownik znajdzie się wyłącznie w zasięgu technologii HSPA+. Wówczas „gołym okiem” można się przekonać, że komunikacja z siecią za pomocą technologii LTE jest znacznie szybsza w porównaniu do HSPA+.

Wystarczy uruchomić streaming wideo, Youtube’a czy po prostu spróbować przesłać zdjęcie do innego użytkownika – tłumaczy Piotr Kantorek z Ericssona.

Jeśli będziemy w zasięgu sieci LTE nastąpi to znacznie szybciej i również szybciej zwolnimy zasoby sieciowe dla kolejnych użytkowników. Kolejna sprawa to opóźnienie w przesyłaniu danych, które także jest odczuwalne. Zwłaszcza podczas streamingu multimediów i w coraz większej liczbie gier mobilnych bazujących na rywalizacji multiplayer. Oczywiście nie jest tak, że przebywanie w obszarze zasięgu LTE daje nam stuprocentową gwarancję ultraszybkiej transmisji danych. Moc sygnału słabnie na drodze od anteny do telefonu abonenta, więc im bliżej użytkownik znajduje się anteny nadawczej stacji bazowej, tym większa szansa na wyższe prędkości przesyłania danych. Przeszkodą są także interferencje i zakłócenia związane z sygnałami innych technologii radiowych oraz architekturą miasta.

Kluczowe dla osiągnięcia najwyższych prędkości transmisji są również obciążenie stacji bazowej – im więcej osób korzysta z Internetu mobilnego w naszej okolicy, tym niższe będą uzyskiwane prędkości transmisji – oraz jakość terminala abonenckiego, czyli smartfona lub tabletu. Wiele z dostępnych na rynku sprzętów w ogóle nie wspiera obsługi LTE, inne mogą zapewniać ograniczoną prędkość i nie umożliwią wykorzystania pełnego potencjału sieci LTE.

news-lte-13

Niestety istnieje spora szansa, że użytkownik oferty 4G LTE znajdzie się w zasięgu gorszej z wymienionych opcji, czyli HSPA+. Z danych podawanych przez na przykład przez rzecznika Play wynika, że HSPA+ pokrywa dzisiaj swoim zasięgiem 90 procent populacji Polski, podczas gdy sieć LTE dociera do jedynie 58 procent mieszkańców. Są to bardzo optymistyczne wyliczenia. Trzeba bowiem pamiętać, że w przeciwieństwie do np. Plusa, Play nie wykorzystuje do obsługi sieci wyłącznie swoich nadajników, lecz korzysta z umów roamingowych z innymi operatorami (w przypadku łączności HSPA+), co zawyża wynik. W praktyce, korzystając z infrastruktury innej niż Play, użytkownik jest obsługiwany z niższym priorytetem niż klienci danego operatora, co negatywnie odbija się prędkości oraz opóźnieniach.

Poza tym, kluczowym słowem jest tutaj „populacja”. Chodzi o to, że operatorzy zwykle rozpoczynają budowę nadajników od największych skupisk ludności, czyli miast i większych miejscowości, pozostałe tereny czekają w dalszej kolejce. Konsekwencje są takie, że o ile w Warszawie lub Łodzi użytkownik bez problemu powinien znaleźć się w zasięgu sieci 4G LTE, o tyle na przykład na działce będzie mógł o Internecie jedynie pomarzyć.

news-lte-20Pozostaje jeszcze kwestia pozornie nieistotnych, ale tak naprawdę znaczących drobiazgów, na które operatorzy często „zapominają” zwrócić uwagę w swojej komunikacji. Na przykład na to, że do skorzystania z technologii LTE konieczny jest nie tylko jej zasięg, oferta przystosowana do tej technologii oraz karta SIM, ale także odpowiedni telefon. Brak jednego z tych czynników wyklucza pozostałe.

Największym i najbardziej kłopotliwym zaskoczeniem może okazać się odpowiednie urządzenie. Sugerując się opisami operatorów, łatwo nabrać przekonania, że sprzęt „idealny do szybkiego Internetu” będzie obsługiwał LTE, jednak prawda jest taka, że jedynie telefony z oznaczeniem „LTE” w ulotkach lub w sklepach internetowych obsługują tą technologię.

Zajęcia z etyki

Oczywiście formalnie rzecz biorąc polscy operatorzy nie popełniają wykroczenia, ani nie łamią obowiązujących przepisów stosując w swoich reklamach i nazwach usług określenia 4G oraz 4G LTE. Co nie oznacza, że zachowują się uczciwie w stosunku do użytkowników. Chodzi o to, że według rekomendacji wydanej przez wspomnianą wcześniej organizację ITU można stosować określenie 4G dla technologii LTE, WiMax i HSPA+, a nawet wieloletniego HSPA14, są to bowiem rozwiązania zwiastujące nadejście ery „prawdziwego 4G” (czyli poprawnie IMT-Advanced obejmującego technologie LTE-Advanced oraz WiMax2).

news-lte-14
Play, T-Mobile i Orange skwapliwie skorzystali z tej rekomendacji, jednak Plus postanowił zachować nieco więcej przyzwoitości. „Zielony” operator w nazwach swoich usług mówi jedynie o Internecie LTE, nie mieszając użytkownikom w głowach wizją nigdy niewidzianego, wspomnianego już Yeti. Ponadto Play zastrzega w swoich regulaminach, że w niektórych warunkach może czasowo lub na stałe ograniczyć prędkość transmisji w swoich usługach do 15 Mbit/s. Taka opcja leży już bardzo daleko od obietnic superszybkiego Internetu mobilnego, którym kuszą użytkowników reklamy Play z udziałem znanych polskich celebrytów.

news-lte-15
Yeti to interesująca legenda. Może fascynować wielu amatorów niesamowitych historii. Większości z nich nie przeszkadza fakt, że nikt nigdy nie spotkał legendarnego małpoluda. W codziennym życiu trzeba jednak uważać, by nie dać się naciągnąć na obietnice spotkania ze zwierzęciem, które tak naprawdę nie istnieje.

Trudno też pozbyć się wrażenia, że operatorzy działający na polskim rynku umyślnie żonglują pojęciami typu 4G tylko po to, by dobrze wypaść w przekazie reklamowym i uzyskać przewagę nad konkurencją. Nie zawsze to, co jest w zgodzie z obowiązującymi normami jest także najzwyczajniej w świecie w porządku względem ludzi, którzy postanowili zaufać konkretnemu dostawcy internetowych usług.

news-lte-16
Cała historia związana z funkcjonowaniem na polskim rynku terminu 4G prowadzi do dosyć przygnębiających wniosków, które zostały ujęte w tytule tego materiału. Używanie określenia 4G jest bowiem bez wątpienia legalne w świetle obecnie obowiązujących przepisów i ustaleń ITU. Co nie zmienia faktu, że stosowanie go w rozmaitych dowolnych konfiguracjach może po prostu wprowadzać Kowalskiego w błąd, a już na pewno sporo namieszać mu w głowie. Przeciętny użytkownik nie odróżnia dzisiaj 4G, 4G LTE i LTE od „prawdziwego 4G” (IMT-Advanced), czyli tak naprawdę jedynej sieci następnej generacji, która obecnie jest dopiero w fazie testowej.

Dlaczego zatem operatorzy z rozmysłem używają terminów typu 4G LTE dobrze wiedząc, że traci na tym przejrzystość przekazu kierowanego do użytkowników? Ano dlatego, że z marketingowego punktu widzenia 4G LTE wygląda o wiele lepiej niż samo LTE. Karmelek na półce w sklepie wygląda przecież o wiele lepiej w kolorowym celofanie, niż ten sam karmelek bez żadnego opakowania…

news-lte-17
Idąc dalej tropem logiki, którą posługują się niektórzy nasi operatorzy można śmiało przyjąć, że za chwilę jedne z nich zacznie używać w swoich reklamach terminu „sieć 5G”. I nikt mu tego nie zabroni, bo nie ma przecież specyfikacji pozwalającej precyzyjnie określić które rozwiązania kwalifikują się do 5G. Nikt nie przejmie się tym, że klienci dostaną oczopląsu widząc kolejną „cudowną” technologię obiecującą mobilny Internet na poziomie prędkości światła. Może w jeszcze większym rynkowym zamieszaniu kupią następną marchewkę, która tak naprawdę nie wnosi nic nowego. Bo przecież najważniejsze, żeby interes się kręcił.

Zródła statystyk i danych: Urząd Komunikacji Elektronicznej, Teleguru (n=200), PMR Publications, Techspot, IsoBarMobile, Komputer Świat
Zródło tekstu: własne

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Back to top button