Porównaj oferty operatorów pod Twoim adresem
oszczędź do 50%

 
 
 
ArtykulyWiadomości

Polacy vs Technologia okiem Teleguru: Po czwarte… wyłącz ten telefon

Trójka symbolizuje doskonałość i pełnię. Od zarania dziejów szarym, prostym ludziom wpajają to wielcy matematycy, filozofowie i ogrodnicy. Jeśli chodzi o tych pierwszych, to Pitagorasowi udało się nawet stworzyć trójkąt, którego obwód z jakichś powodów da się obliczyć przy zastosowaniu uniwersalnego wzoru. Co zaś tyczy się filozofów, taki chociażby Platon twierdził, że same prawda i piękno nie wystarczają do doskonałości, w związku z czym trzeba być również dobrym. A ogrodnicy? Prawdę mówiąc, oni zostali tu wspomniani tylko po to, by w tekście były trzy przykłady. To wygląda tak ładnie, kiedy przykłady są dokładnie trzy, a nie na przykład dwa lub cztery.

Bo trzy to w sam raz. Jak widać, wszyscy lubią trójki. Nie dość jednak stwierdzić, że nie zawsze z tymi liczbami jest tak kolorowo – ba, w niektórych przypadkach trójka nie ma z doskonałością nic wspólnego. Przeciwnie: prowokuje kłótnie, łamie porządek, a czasem nawet przeszkadza ludziom w obcowaniu ze sztuką. W jaki sposób?

Głos z niebios

Budynki kulturalne są, jak sama nazwa wskazuje, obiektami, które wymuszają na użytkowniku kulturę. Tuż przed rozpoczęciem danego wydarzenia kulturalnego, takiego jak chociażby spektakl teatralny, organizatorzy czekają, aż wszyscy zbiorą się do – powiedzmy to w sposób poetycki, używając wyszukanej metafory – kupy, aby obwieścić widzom ważną i ponadczasową prawdę. Prawda ta brzmi: „prosimy o wyłączenie telefonów”.

Okazuje się, że moment ten to dla niektórych zebranych początek wielkiej, uciążliwej i wyczerpującej (ach, ta trójka!) walki wewnętrznej. W tej osobliwej bitwie, a nawet wojnie, nie obędzie się bez ofiar: stwierdzono naukowo, że w walce, którą człowiek rozgrywa z samym sobą, jakaś jego część zawsze przegrywa. Nie ma tu ugód, traktatów i rozejmów; owszem, odnotowano przypadki, że ktoś w takiej bitwie zremisował, ale są to nieliczne wyjątki, które ukazują mistrzowski level samoogarnięcia delikwenta. Na nieszczęście rodzaju ludzkiego, stanowczo za mało urodziło się takich, którzy potrafią wypracowywać kompromisy z samym sobą. A przez takie detale padały narody.

Być? Nie być?…

My tu gadu-gadu, a Chińczyków coraz więcej. Ta walka wewnętrzna, ta osobliwa psychomachia, ta jedyna w swoim rodzaju samo-wojna (trójko, trójko doskonała!) ma swoje źródło w następującym pytaniu: „czy wyłączyć ten telefon, czy go tylko przyciszyć? A może nie robić z nim nic?” (ach, trójko!…) Chmurne (2. wietrzne, 3. burzliwe) myśli kołatają w głowie widza przez dobre kilka sekund, ciągnących się niczym ser na kanapce, która przez cały tydzień przeleżała na asfalcie w pełnym słońcu. Wieczność. Nieskończoność. Bezkres czasu.

W końcu – jak wnioskuję z własnych obserwacji – wiele osób decyduje się na wyciszenie telefonu. Nie wiedzieć czemu, mało kto wyłącza go całkowicie, mimo że polecenie wydane przez głos z niebios jest jednoznaczne: wyłączyć. Tylko nieliczni wiedzą, że w przypadku, gdyby ktoś do widza zaraz zadzwonił lub wysłał SMS – co w tłumie liczącym kilkadziesiąt osób jest więcej niż pewne – wyciszenie urządzenia staje się punktem wyjścia dla trzech (!) scenariuszy: 1. jeśli telefon jest trzymany w kieszeni, pewnie wszystko ujdzie mu na sucho; 2. jeśli telefon jest trzymany na widoku, ekran oświetli facjatę niewdzięcznika, który sprzeniewierzył się głosowi z góry, a poza tym blask urządzenia dostrzeże w permanentnych w ciemnościach jedynie jakieś pół widowni; 3. telefon zawibruje, co zazwyczaj powoduje więcej hałasu, niż gdyby było słychać zwykłą melodyjkę.

Jest jeszcze czwórka

Niniejszym należy podkreślić, że do tej trójki, która miała być tak doskonała, a w rzeczywistości nie zawsze taka jest, często da się dołożyć jeszcze wariant numer cztery. W tym przypadku jest to ulegnięcie wpływom głosu z góry i zwyczajne wyłączenie telefonu na dwie godziny. Jest to opcja najbardziej oczywista i zarazem najprostsza. Szkoda tylko, że tak mało osób sobie to uświadamia.

Back to top button