Porównaj oferty operatorów pod Twoim adresem
oszczędź do 50%

 
 
 
ArtykulyWiadomości

Polacy vs Technologia okiem TeleGuru: Gracz zapłać


Rzadko gram na tablecie czy smartfonie. Z wykształcenia jestem graczem pecetowym i nic nie wskazuje na to, że to się zmieni. Im więcej gier na Androida poznaję, tym bardziej jestem tego pewna. I nie chodzi tylko o jakość czy prostotę. A o co chodzi? O miktopłatności.

Czasem mamy z nimi styczność także w przypadku gier komputerowych, ale zazwyczaj gry komputerowe to skończone produkty, za które nie trzeba dopłacać. Jeśli natomiast chodzi o produkcje na Androida, to faktem jest, że trudno znaleźć tytuł, który byłby w stu procentach darmowy.

Swego czasu z braku możliwości grania na komputerze szukałam ciekawych gier na Androida. Ja daleko, komputer daleko, a że tablet blisko, to jak to mówią, na bezrybiu i aplikacja grą. Pomyślałam, że zainstaluję sobie pierwszą z brzegu grę sportową. Mój wybór padł na Ultimate Soccer. Wizualnie gra wygląda dość płasko, ale jest dobra, można rzec, ponieważ wciąga tak, że trudno się od niej odessać. Ani się obejrzałam, a ukończyłam wszystkie mecze trybu kariery. Aby to zrobić, trzeba było rozegrać jakieś 35 spotkań. Namachałam się nieźle – pewnie nie tak, jak moi piłkarze, ale ogólnie wszyscy byliśmy całkiem usatysfakcjonowani, gdy okazało się, że skończyliśmy karierę na miejscu drugim. Nagroda? Dwa tysiące sztuk złota i 15 punktów. Zarówno za złoto, jak i punkty, można dalej rozwijać umiejętności zawodników i kupować nowych piłkarzy. Miło.

Światem rządzi pieniądz – nawet w grze

Bardzo często w przypadku gier za darmo istnieje wersja dla leniwych: mikrotransakcje. Wtedy nie trzeba się pocić, by zaliczać poziomy i zdobywać nagrody – wystarczy zapłacić. W Ultimate Soccer można sobie dokupić złoto i punkty za różne stawki – od dwóch do 100 dolarów. Za 20 dolarów kupimy 13000 sztuk złota lub 130 punktów. Z takim nagromadzeniem dóbr naturalnych stajemy się władcą wszechświata, to znaczy trenerem/managerem wszechmocnym, któremu niestraszny żaden transfer czy cena treningu.

I tak jest w większości gier. Kupujemy pakiecik, który daje nam dodatkową walutę, umiejętności lub cechę w wirtualnym świecie. Płacąc, zyskujemy dostęp do tego, co normalnie zyskalibyśmy po wielu godzinach ślęczenia przy tablecie czy smartfonie – albo nawet nigdy, bo czasem niektóre dodatki są ekskluzywne, to znaczy nie da się ich otrzymać żadną inną metodą niż poprzez zakup.

Dawno, dawno temu…

W przypadku pozostałych gier jest różnie, ale faktem jest, że w Ultimate Soccer na zdrowy chłopski rozum tego rodzaju zabieg nie ma większego sensu. Jaki cel ma kolejne rozgrywanie i wygrywanie meczy, jeśli kupiliśmy już pakiet 13000 sztuk złota? Żadnego – za wygrane spotkanie dostaniemy zaledwie 60-75 sztuk, za co nie można kupić porządnego treningu, nie mówiąc już o transferze za 400 sztuk. Logika starożytnego gracza pecetowego mówi mi, że kiedyś grę kupowało się po to, by ją przejść. Był jakiś cel (może poza Simsami, ale to wie każdy). Gra, której cel (w moim przypadku bogacenie się i wygrywanie kolejnych zawodów) osiągnęliśmy poprzez zakupienie pakietu, przestaje mieć przecież jakikolwiek dalszy sens i robi się nudna. Po co się starać dalej za psie pieniądze, skoro już jesteśmy miliarderami?

Tak jak nadmieniłam, w różnych grach jest różnie – nie przeczę, że może być tak, że niekiedy wspomożenie się mikrotransakcją ma dla zabawy znaczenie. Głupio jest jednak, gdy coś, co kupiliśmy, pozbawia nas głównej istoty rozgrywki. Dobrze by było, gdyby był jakiś sens w tym wszystkim – nawet w pierwszej z brzegu grze na Androida.

Back to top button